Friday, September 11, 2009

Podroz.






Na wstepie, chce przeprosic wszystkich czytajacych za brak znakow w jezyku ojczystym. Wina amerykanskiego komputera.

Podroz.
Juz sam fakt ze chce opisac moja podroz moze sugerowac ze byla ona z przygodami, ale od poczatku.
9 wrzesnia. Sroda.
Lot 1. Wylecialem z Warszawy o 6:10. Podroz bez najmniejszych problemow wstrzasow ni nic. Przylot do Amsterdamu planowy o 8:15
Lot 2. Po kontroli przez celnika i pytaniach w stylu 'czy napewno nie jestem terrorysta?" jestem na pokladzie Airbusa A300. Wylot planowy 10:30. Wylot rzeczywisty okolo 12. Musieli wymienic kola w samolocie. Detroit przylot planowy 13:05. Przylot rzeczywisty 14:30

W zwiazku z tym ze bilety mialem kupione na lot z Detroit do State College na 14:30, nie musze chyba dodawac, ze sie na niego spoznilem. Przebookowali mnie, wiec na 21 35. Po okolo 5 godzinach spacerowania, po jakze urokliwym lotnisku w Detroit dowiedzialem sie ze moj wieczorny lot jest Odwolany. Lot, na ktory przebookowali mnie znow 21:35 dnia nastepnego.

"witaj! przygodo zaczyna sie ladnie."

Dostalem nocleg w Hotelu. Dostalem kupony na jedzenie na laczna sume bodaj 40$ (nie pamietam bo przejdalem i przepilem). Tak wiec nastepny dzien rowniez spedzilem na pieknym, ogromnym, kolorowym, tlocznym, nowoczesnym lotnisku w miescie fabryk Forda i GM.
Culture Shock No. 1 Jedzenie. Poszedlem do japonskiej restauracji. Zamowilem "cos", za bardzo nie wiedzac co. Dostalem O-GROM-NY polmisek zupy, w ktorej byly kluski, jakies warzywa i jakis japonski kotlet. Zjadlem moze 1/4 i nie bylem w stanie sie ruszyc.

Lot 3. O 21:35. W koncu wylecialem z Detroit. Okolo 22 30 bylem w State College. Gdzie spotkalem Jen i mojego Chairmana Mr. Carla.

Przed Polnoca bylem w Huntingdon.

No comments:

Post a Comment

facebook

Got questions? hit me up on Facebook!