Wednesday, October 28, 2009

Jesienne porzadki.

Mamusiu, Tatusiu...
tak pomagam Mattowi i Jen.
Jak na przyklad to mialo miejsce podczas minionego weekendu, kiedy to z Mattem i z dzieciakami robilismy porzadek z liscmi i patykami w ogrodzie (na polu [jesli czyta to ktos z malopolski]). Tych lisci i patykow bylo troche ale tak to jest gdy sie mieszka w lesie.

Moja pomoc byla, jak dla mnie, raczej zabawa. Dostalem bowiem dmuchawe (chyba tak moge przetlumaczyc, bo Matt nazywa to blower), ktora nosilem na plecach i moim zadaniem bylo usuniecie lisci z obejscia. Zabawa przednia, gdy jeszcze dzieci widzac moja ucieche z wladania liscmi, braly owe juz z ogarnietej kupki i rzucaly na oczyszczony teren... :)

Ale zeby nie bylo, ze jestem goloslowny czy cos, dorzucam zdjecia.

Wyzszy poziom zaawansowania. Matt

Odpoczynek po pracy;)

Tuesday, October 27, 2009

Oriskany Guitars.

Nie wiem czy pisalem, ze Matt jest muzykiem, a konkretnie gitarzysta, glownie jazzowym.
Na codzien przejawia sie to glownie tym ze po 16 do okolo 20 Matt staje sie nauczycielem gitary, w "studiu" u nas w domu.
Przejawia sie to rowniez tym, ze czesto sie spotykamy z jego znajomymi, ktory jakos sa zwiazani z muzyka. Tak tez bylo w miniony weekend...

...Kiedy to odwiedzilismy pracownie lutnikow z Huntingdon (oczywiscie znajomych Matta) Ci konkretni lutnicy zajmuja sie sprzetem gitaropodobnym (naprawa, budowa gitar [nie elektrycznych, badz nie calkiem elektrycznych].
W tym przypadku chodzilo o remont ulubionej, tez recznie robionej (nie jedynej), gitary Matta. Jako ciekawostke dodam, ze Mateusz ma rowniez inna recznie robiona gitare, i ta druga zostala zrobiona przez opisywanych lutnikow, jednak ja sie troche boje na niej grac. Ale gdy sie przelamie ten strach mozna wydobyc naprawde piekne dzwieki.

Oczywiscie zrobilem pare zdjec z pracowni Curtisa i Johanny.

W trakcie operacji


Urzadzenie do wyginania drewna.


To bedzie kiedys gryf gitary.

Jedna z okolo 15 polek z roznymi typami drewna.

Polski akcent;)

Operacja trwa.

Efekt koncowy

Niestety instrumenty zrobione przez Curtisa i Johanne kosztuja swoje.
Coz po pierwsze te gitary sa zawsze piekne
Po drugie sa robione recznie,
Po trzecie (co jest raczej skutkiem drugiego) brzmia nawet lepiej niz wygladaja, a to musi kosztowac.
I takim sposobem srednio ichnie gitary kosztuja okolo 2.5 - 3 tysiecy dolarow.
Ale z drugiej strony recznie robiona gitara, za 10 tysiecy zlotych to nie jest taka zla cena, gdy seryjny akustyk Gipsona, ktory do piet nie dorasta tym gitarom kosztuje w Warszawie okolo 7.5 tysiaca zlotych...

Gitara Curtisa, na ktorej mialem przyjemnosc grac.


Zeby zakonczyc kolejna ciekawostka, Curtis i Johanna na codzien sa kierowcami Schoolbusow.

Dodaje tez link do ich strony, jakby ktos byl zainteresowany kupnem gitary to zachecam. Jesli nie, tez warto wejsc na strone i popatrzec na zdjecia gitar, bo to cudenka.

http://www.oriskanyguitars.com/



A tak brzmia ich gitary kliknij






Sunday, October 25, 2009

Eureka!!!

Mam zdjecia z meczu!!!

Enjoy.

moj numer jak mozna poznac po zdjeciach to 22.
narazie tylko tyle zdjec bo wierzcie mi ciezko zrobic zdjecie sobie gdy gram;)

I w ogole ciezko bo gramy po 19, wiec jest ciemno, obiekty sie poruszaja, tak ze tego.

Tym razem odmiennie

Jako ze moj wspanialy blog ma juz okragle 1148 odwiedzin w momencie gdy pisze tego posta.

Pragne wyrazic swoje uznanie do was, czytelnikow, ze czytacie... a przynajmniej wchodzicie na strone przez co licznik mi nabija.


Dziekuje!
I czekam na wasze komentarze
(oraz klikanie w reklamy;) )


Teraz postaram sie pisac, w miare regularnie i rownie ciekawie, szokujaco, wspaniale, niebanalnie i w ogole och i ach, co by 2000, 3000 itp "stuknelo" jeszcze szybciej.

Monday, October 19, 2009

Hiking, czyli zdobywanie szczytow.

W Miniony weekend, pojechalismy wraz z dzieciakami i dzieciakami przyjaciol Matta ( i przyjaciolmi oczywiscie tez) na spacer po gorach.
Jako ze mieszkam w szeroko pojetym rejonie Apallachow, niektore male, z pozoru, gorki, sa meczace i zaskakujaco strome.
Plus co ciekawe, gorki te sa rowniez na tyle wysokie ze w dolinach, miastach snieg byl tylko w czwartek przez jakas godzine, U mnie na gorze (przy moim domu) snieg byl do soboty. Tam gdzie poszlismy natomiast w niedziele, wciaz byl snieg mimo ze pogoda jak na obrazku. Temperatura kolo 16 Celsjuszy.



Kuba i jego ninja-sposoby na zdobywanie szczytu.
W tle Matt.





Zdobywcy i Widok ze zdobytego szczytu


Jak i w Polsce, tak tutaj tez, zima wyprzedzila jesien.



A Teraz zdjecia kamieniste. A w zasadzie skaliste.
Widoki stokow gorskich, jakich pelno w tym rejonie

Pierwsze Rotary. I okolo meczowo sportowych.

Uwaga wszyscy dostatecznie znudzeni poprzednimi postami!
Ten nie bedzie inny.
OK. Zdjecie-Klucz. Ja i Prezydent mojego RC.


I jak w temacie. Zdjecia przedmeczowo, okolo-sportowe

Sala Gimnastyczna mojej szkoly. Jak Druzyna koszykowki ma mecz.
Trybuny mieszcza spokojnie 700 ludzi.
(trybuny jesli sa potrzebne wysuwaja sie z tego czegos niebieskiego po prawej)

Stadion Footballu, w rozumieniu i amerykanskim, i polskim. Gdy jest mecz Socceru, po prostu stawia sie bramki za linia "Safety" (ostatnia linia na boisku do footballu).
A co fajne ten akurat boisko... stadion ma trawe sztuczna taka jak dywan.
Wiec gra sie Cudnie.

Zdjecie calej druzyny Varsity. Nie recze za jakosc.

Homecoming. Photos. Niekompletne bardzo:(

Ja i Mrs. "Beee" (Bucynsky- moja nauczycielka managementu)
I w sumie jedne z 2 lepszych strojow clash'owych


Duzo wiecej zdjec nie mam, poki co. Jak bede mial to dodam.
Niestety moja szkola jest na tyle restrykcyjna, ze udalo mi sie robic zdjecia tylko w ciagu Clash day. I zdecydowanie tego nie wykorzystalem, tak jak powinienem.
A i sie nie udalo rowniez, bo zdjecia z korytarzy i wiekszosci lekcji nie wyszly. Moze dlatego ze nie bylem na tyle bezczelny, zeby uzywac flasha.


zdjecia z proby choru.

Grupka Basow. reszta malo Clash'owa. Chor jak mozna sie domyslic ten mniejszy. Na tym lepszym i wiekszym, Basow jest kolo 20.

Wednesday, October 14, 2009

Homecoming week. Zapowiada sie szalenie.

Ostatnio powstawialem troche zdjec, to teraz dla rownowagi, co by ten blog nie stal sie fotoblogiem, troche tekstu.

Aktualny tydzien zapowiada sie na prawde dziwacznie, szalenie i moge znalezc wiele epitetow. Jest to bowiem tydzien, jak to tutaj nazywaja HOMECOMING.
W krotkich slowach homecoming jest to mecz footballu, jednakze jest jest on specjalnie celebrowany. W niektorych szkolach, zaraz po meczu jest cos w desen dyskoteki i ogolnie duzo zabawy.
Jednak Homecoming zaczyna sie juz w poniedzialek (mecz jest w piatek). Oczywiscie tu tez moja szkola jest odmienna bo w zwiazku z poniedzialkowym swietem Collumbus Day, co znaczy teraz tylko tyle, ze jest to dzien wolny od szkoly, Homecoming w Huntingdon zaczyna sie we wtorek.

Tak, wiec WTOREK jest to CLASH DAY, czyli jesli czujesz "ducha" szkoly zaloz ubrania, ktore totalnie do siebie nie pasuja. (jak ja sie ubralem pozostawie tajemnica, narazie)

SRODA, czyli HAT DAY. Mysle ze specjalnie nie trzeba wyjasniac. W zwiazku z tym ze normalnie w szkole jest zakaz chodzenia w czapkach, kapturach itp. Jest to jedyny dzien w roku szkolnym kiedy mozna chodzic po szkole w czapkach.

CZWARTEK - TWINS DAY, czyli znajdz przyjaciela i ubierzcie sie identycznie. Jesli masz blizniaka - point for you jak tu mawiaja.

PIATEK. mysle ze to moze byc najciekawszy dzien. Nazwany jest BEARCATS PRIDE DAY. Czyli ubieramy sie w stoje szkolne. NIE MYLIC Z MUNDURKAMI!!! Tu duza czesc mlodziezy chodzi na codzien w ubraniach z napisami Huntingdon Bearcats. Bardzo mi sie to podoba, tym bardziej, ze mozna znalezc naprawde wiele roznych typow dresow, t-shirtow, bluz. Najczesciej jednak sa to ubrania z druzyn sportowych, ( shock kulturowy - ubrania te oczywiscie dostajesz, nic nie placisz) tak wiec mozna znalezc zawotnikow footballu, socceru, koszykowki, hokeju na trawie, plywania, wrestlingu golfa itp itp itp.


Plus mala dygresja. Ludzie sie mnie tu pytaja jak mi sie zyje tu, na co moja standardowa odpowiedzia jest - Dziekuje, bardzo dobrze, tylko jestem bardzo zajety.

Tak wiec we wtorek np. wyszedlem jak co dzien rano o 7 12 na autobus do szkoly, w ubraniach na Clash Day. O 11 45 zabrala mnie Rosann na pierwsze spotkanie Rotary, wczesniej musialem sie przebrac, gdyz wygladalem co najmniej dziwnie. Potem wrocilem do szkoly byla jakas 13 15. O 15 15 wyjazd na mecz do Central Mountain oddalonego od Huntingdon o jakies 1.5h jazdy. Mecz itp... (przegrany).
Koniec, koncow wrocilem do domu o 11 (23), zjadlem obiad(!) i ucieszony, ze ten szalony dzien sie juz konczy moglem spokonie usiasc i odrobic moje 40 zadan z matematyki.

Sunday, October 11, 2009

Jesien. Fall. Zdjecia. Photos. Widoczki. Landscapes.

Tak zazwyczaj wyglada dolina patrzac z okna w domu.

Tak wygladala dzisiaj rano


Tak zazwyczaj wyglada lawka, z ktorej mozna ogladac panorame Huntingdon

Tak to wygladalo dzisiaj rano


Tak zazwyczaj wyglada panorama Huntingdon z Leffards Bench.

Tak bylo dzisiaj rano.


Plus dwa zdjecia mnie nad Raystown Lake.

Friday, October 09, 2009

Soccer Senior Night.

Czwartkowy mecz z Belfonte, mial dla nas szczegolne znaczenie. Byla to bowiem "senior night".

Juz spiesze wyjasnic na czym to polegalo.
Jak pewnie slyszeliscie w stanach nie ma jako takiej 1 klasy liceum, 2 i trzeciej. So tak zwani Freshmani, Juniorzy(11th grade) i Seniorzy (12th grade).

Jako ze seniorzy za rok juz nie beda w szkole, to jest wiele inicjatyw, zeby dobrze wspominali liceum. Jak na przyklad rzeczona Senior Night.

Wracajac do tematu.
Polegalo to na tym, ze cala okolica stadionu byla udekorowana balonami w kolorach granatowo, czerwonych (kolory Huntingdon Bearcats)
a na wejsciu na stadion byly plakaty kazdego z Seniorow w druzynie, w tym takze mnie:)
Prosze sie nie sugerowac zdjeciem, Po A. mam numer 22, po B normalnie mam fajniejsza koszulke:P, po C zdjecie bylo robione na moim pierwszym treningu z druzyna i nie mialem jeszcze ani numeru, ani stroju.

Swoja droga to kolejny szok kulturowy. Dostalem Koszulke na mecze domowe, dostalem koszulke na mecze wyjazdowe, spodenki getry biale i czarne (wszystko adidasa). Koszulke Polo, ktora musimy zakladac na mecze wyjazdowe i bluze z dlugim rekawem z moim nazwiskiem na rekawie, na rozgrzewki. (plus jeszcze cos ale o tym zaraz)


Potem byl mecz druzyny JV. ( Junior Varsity 9,10 grade [moja druzyna to po prostu Varsity, czyli 11,12 czasem 10 klasa)

W przerwie miedzy meczami JV i Varsity miala sie odbyc cala ceremonia.
Wygladalo to tak ze po jednej stronie boiska stalismy my - zawodnicy, w kolejnosci numerow na koszulkach. Trzymajac kwiatka, w celu wreczenia owego mamie lub host mamie. Po drugiej stronie natomiast stali nasi rodzice (lub host rodzice), ktorzy mieli nam wreczyc bluzy klubowe.

Gdy wyczytano nasz numer i nazwisko wchodzilismy na boisko i idac w kierunku rodzicow (badz host rodzicow) spiker czytal to co jakis czas temu kazdy senior musial wypenic na formularzu. Czyli
Imie, Nazwisko, Ksywa, Imiona rodzicow, Najlepsze i najgorsze wspomnienie pilkarskie oraz co zamierzamy robic po Graduation.

Spiker przeczytal oczywiscie moje nazwisko jako cos podobnego do rajbarski, ale po chwili sie poprawil, za co dostal brawa ode mnie, Jen i Matta.

Gdy juz wreczylem kwiatka Jen, ona wreczyla mi Bluze. Na ktorej jest napisane
"Soccer HAHS
Rybarski
2010"

(rozszyfrowuje skrot HAHS- Huntingdon Area High School)

5 minut po ceremoni zaczelismy gre. Niespodziewanie, niemal jak Nobel dla Obamy znalazlem sie w Lineup'ie
W sumie zagralem okolo 55 minut (mecz trwa 80)
Wygralismy 4:0

facebook

Got questions? hit me up on Facebook!