Wednesday, September 30, 2009

Moja piosenka na historie.

Little Bighorn Song

Let me tell you a story.
About the battle we fought.
The battle we would win or so we thought.
Our general ordered a command
Target is clear - capture a new land.
Horses with us were galloping ahead
As long as we can ‘till we meet our death.
Custer repeated Attack and Attack
But our hearts answered Get back! Get back!
That June’s threatened night was the end of our lives

Little Bighorn we came here to win
Little bighorn in our thoughts still grim
Little Bighorn we didn’t know
Little Bighorn it was so long ago
Little Bighorn for glory or death

Let me tell you a story.
About the battle we fought.
The battle we would lose or so we thought.
But Sitting Bull believes in our force
The fight is gonna change course
With our bows we killed many of them
Enemies surely will be condemned
Had no mercy on Custer’s divisions
Today it’s day of our visions
That June’s glorious night
I will remember all my life

Little Bighorn we came here to fight
Little bighorn we know we’re right
Little Bighorn our brothers’ grave place
Little Bighorn we saw enemies trace
Little Bighorn for glory or death

haha dostalem A+

Sunday, September 27, 2009

Pensylwanska jaskinia. PENNS CAVE


One way (parking)


W zwiazku z tym ze piatek byl wolny od szkoly, wraz z Mattem, Kuba i Hali i znajomym Matta z jego dziecmi, wybralismy sie do Penns Cave.

Jak przystalo na amerykanska wycieczke, jakiekolwiek zwiedzanie zaczelismy od jedzenia. Poszlismy wiec do restauracji [sic!] koreanskiej. Zamowilem cos co polecil mi Matt.
To cos bylo rewelacyjne. A podane jeszcze lepiej. Dostalem bowiem polmisek rozgrzany na tyle, ze ryz, warzywa i mieso w srodku skwierczalo.

Jestesmy w State College. Bardzo kreatywne nazewnicto barow, restauracji, sklepow.


Kuba.

Potem pojechalismy do Penns Cave.
Jak sama nazwa wskazuje bylo to w Pennsylwanii i zwiedzalismy jaskinie.
Ale nie byla to taka tam sobie jaskinia, atrakcja polegala na tym, ze jaskinie ta zwiedza sie plynac lodka. Zdjecia sie srednio udaly, bo... bylo ciemno;)


Ponizej 3 zdjecia z jaskini i jedna ciekawostka przyrodnicza.




A teraz wspomniana ciekawostka, ktora mialem okazje ogladac z odlegdlosci 10 metrow.

Saturday, September 26, 2009

Chor i Huntingdon football game.

Tak jak mowilem, jestem w dwoch chorach. Jeden marny, drugi dobry.

Jakis czas temu Mr.Hilles zrobil przesluchania dla chetnych do jeszcze innego choru, ktory bedzie koncertowal znacznie czesciej niz 4 razy w roku. Przynajmniej tak twierdzi.


Hmm... tak wiec pare dni temu zaspiewalem mu jedna piosenke, ktora cwiczymy w szkole. Moim zdaniem nie wyszlo mi to dobrze, jednak sie zakwalifokowalem do "belles and beaus". Proby w kazdy poniedzialek od 18 do 19.


w poniedzialki rowniez mam treningi socerru od 15 30 d0 17 30, takze jestem troche zajety, ale ja sie z tego ciesze.



W piatek bylem tez na pierwszej grze footballu w Huntingdon.
Gralo Huntingdon Bearcats kontra.. nie wiem kto.. wazne ze wygralismy i to sporo.
Stadion moze nie byl rozmiarow stadiony PENN STATE (106tysiecy), ale oczywiscie ma oswietlenie, od groma budek z burgerami, hotdogami i czego dusza zapragnie..

Trybuny na oko na conajmniej 800 osob, a jeszcze dwa razy tyle spokojnie moze stac w innych miejscach widzac gre i nie przeszkadzajac innym.


Z tego co zauwazylem stojac "lozy" uczniow to coz... z uczniow to malo kto sie przejmuje gra.. Gra jako wydarzenie jest bardziej pretekstem zeby sie spotkac i pogadac. W sumie to zrozumiale bo w szkole nie ma duzo czasu na rozmowy.

Ale atmosfera na meczu swietna. Oczywiscie sa cheerlederki i maskotka "bearcat"



troche zdjęc.

Zeby nie bylo usprawiedliwien "nie oddalem tej ksiazki, bo juz biblioteka byla zamknieta"




Huntingdon downtown.


Widok z patio i z kuchennego okna. Zachod slonca.


Moja Szkola powyzej, a ponizej moj schoolbus.


Tereny w okolicach Huntingdon.
I Hali, ktora jest najwyrazniej zachwycona widokiem.

Thursday, September 24, 2009

Pierwszy Trening.

W poniedzialek bylem razem z Mattem, na meczu druzyny pilki noznej, zeby poznac sie z druzyna i z trenerem. I zobaczyc boisko. i Tu kolejny Culture shock. Boisko wymiarowe, idealnie plaskie, oswietlenie, jedyne czego nie ma to podgrzewanej murawy i duzych trybun, ale ludzie przynosza sobie krzeselka i w sumie na meczu bylo przynajmniej 150 osob.


Niestety moja obecnosc na trybunach nie pomogla naszej druzynie, bo w okropnym stylu przegralismy 4 do 0.

Nastepnego dnia, po przegranym meczu, we wtorek byl trening. Tak jak przypuszczalem, jak to po przegranym meczu, na treningu bylo duzo biegania. Ale pozytywnie.

Ludzie z druzyny probojac wymowic moje imie (w polskiej wersji), wymawiali cos co przypomina ichnie "Martian" /marszyn/, czyli po naszemu Marsjanin.


W czwartek mielismy kojeny mecz. Znow przegralismy. Ja nie gralem bo bylem po to byl moj pierwszy mecz po jednym treningu z druzyna.

W nastepnym tygodniu mamy 3 mecze w ciagu trzech dni.

Sunday, September 20, 2009

Pierwsze zakupy.

Na pierwsze zakupy pojechalem razem z Mattem do Altoony. Jest to jakies 15, 20 no moze 25 mil na polnocny wschod od Huntingdon.

zakupy bardzo owocne, ale i obowiazkowe bo jesien sie zbliza.

tak wiec co mnie bardzo ucieszylo, za cale moje ubraniowe zakupy zaplacilem 78$
a kupilem. Spodnie Levisa, Bluze Tony Hawka, T-shirt i flanelopodobna koszule z kaputem.

Zakupy part 2.
Korki, ochraniacze i getry za 75$ w sumie.

Jedyne co mnie troche rozczarowalo to koszt mojego numeru komorkowego i korzystania z niego
Bowiem za sama karte sim zaplacilem 30$ plus 100$ na rozmowy (smsy).
I co mnie rozczarowalo najbardziej w USA placi sie za odbieranie smsow.


Jakie to szczescie ze mam telefon z europy bo przynajmniej nie musze placic za aktywacje Wifi. Gdybym mial jakies amerykanskie olbrzymie cos, co oni uwazaja za telefon komorkowy, musialbym placic bodaj 10$ miesiecznie za nielimitowane wifi.

Friday, September 18, 2009

Soccer Team.

Jak wiec zaczalem temat w poprzednim poscie, zeby zaczac uprawiac sport musialem wypelnic od groma papierow.
Odpowiedziec na pytania doslownie: Czy mam chore serce, czy w rodzinie ktos ma chore serce, czy mam astme czy w rodzinie ktos umarl na astme, itp itp. po pytanie czy jestem w ciazy.

Potem musialem pojsc do lekarza, ktory mi skontrolowal blednik i ogolny stan zdrowia.

potem jeszcze tylko te papiery zaniesc do jednego biura, tamte do innego, skserowac moja wize...

i moge juz grac.

We wtorek pierwszy trening.

Wednesday, September 16, 2009

Pierwszy dzien w szkole.

13 Wrzesnia byl moj pierwszy dzien w szkole.
Zeby opisac roznice w porownaniu z typowa polska szkola, musze chyba opisac jak jest od poczatku, bo jest zupelnie, totalnie, kompletnie inaczej. Najwiekszym podobienstwem jest to ze ze jedak trzeba sie uczyc.

Moja nauka w Huntingdon Area High rozpoczela sie od wizyty w biurze, gdzie "dodano" mnie do systemu, innymi slowy wpisano moje nazwisko do dziennika.
Potem poszedlem do kolejnego biura, by wybrac jakie chce miec lekcje. Co bylo wbrew pozorom trudne. Po okolo 40 minutach, przegladania dostepnych opcji, wybralem:

SPANISH 1
MATH ( statystyka/funkcje/trygonometria)
Study hall (okienko)
CHOIR w dni A C E/ Study hall w dni B D F
ENGLISH (dla 12 grade)
(LUNCH)(guided study [tez okienko, ale taka bardziej godzina wychowawcza])
US HISTORY
GUITAR 1 (bylo by 2 ale nie umiem czytac nut :( )

Wyjasniam dni A B C D E F. to jest po prostu opcja lekcji. Gdy jest dzien A mamy lekcje A, gdy mamy dzien B mamy lekcje z dnia B itp itp itp

Po dniu doszedlem do wniosku ze 2 okienka pod rzad i w sumie 3 to za duzo i bede sie nudzil. Wiec zamiast pierwszego study hall mam MANAGMENT. A drugie Study hall ucieklo mi gdy poszedlem na chor i nauczyciel powiedzial, ze koniecznie musze chodzic takze na CHAMBERS SINGERS bo to jest lepszy chor i w ogole.

tak wiec. teraz kazdego dnia moj plan wyglada.
Hiszpanski
Matematyka
Managment
Chor
Angielski
Historia
Gitara.


Dalej o roznicach
1. Ksiazki. oczywiscie nie musze kupowac, szkola mi dala. nawet zeszyt nie jest obowiazkkowy bo szkola tez moze mi dac kartki.
2. Brak "zeszytow cwiczen" wszystko robimy na kserokopiach. (dostalem kolo 10 stron pierwszego dnia)
3.Telefony, ipody, aparaty. Absolutny zakaz ujawniania sie z nimi w szkole. chcesz sprawdzic godzine: zegary sa wszedzie.
4. Skomputeryzowanie. nie ma dziennika. wszystko nauczyciele wrzucaja "do systemu"
5. Skomputeryzowanie (zMACowanie) Lekcja historii. na sali okolo 30 uczniow. przynajmniej raz w tygodniu kazdy na czas lekcji dostaje macbooka i na nim pracuje. a sa tez inne sale z takimi sprzetami. policzmy hmm. jeden mac koszkuje kolo 800$ ( hmm w polsce najtanszy jest za 3500? poprawcie jesli sie myle.)
6. Zrob to sam. w polsce naprawde przychodze na lekcje nie przygotowany w porownaniu do lekcji tu. Nauczyciel pokazuje jak sie cos robi, daje kazdego dnia kolo 30 zadan i na nastepny dzien maja byc zrobione.
7. Ludzie w klasie. nie maja klas jako takich. na kazdej lekcji spotykasz innych ludzi.
8. PAPIERY PAPIERY PAPIERY. wypelnianie formularzy, papierkow jest codziennoscia. Zeby zaczac treningi z druzyna pilkarska musialem wypelnic pokazny pliczek papierow.
9. jak mi sie przypomni to dodam cos jeszcze. bo napewno cos jeszcze rozni.

Tuesday, September 15, 2009

Z kolezanka z Taiwanu, ktora zeby bylo latwiej, nazwala siebie Katrine.

Brazylie po bokach, od lewej Polska, USA, Niemcy, USA

Towarzystwo Europejsko-Poludniowo Amerykansko-Azjatyckie




Monday, September 14, 2009

Orientation Rotary Meeting.

Jeszcze na lotnisku w State College dowiedzialem sie, ze dnia nastepnego okolo 3 przyjedzie po mnie Carl i zabierze mnie na weekend na spotkanie wszystkich wymiencow. Gdzie? - Oczywiscie w State College.

Tak wiec swoj pierwszy dzien w Huntingdon spedzilem na krotkiej wycieczce z Mattem i Kuba po Huntingdon. Potem Carl tak jak zapowiadal przyjechal o 3 po mnie. Byli z nim tez Dan z Brazyli, Augusto z Argentyny i Alfredo z Wenezueli.

Pierwszy dzien spotkania bylo to rozmawianie o problemach jakie mozemy miec w czasie wymiany, oczywiscie omowienie zasady 4D, oczywiscie o tesknocie plus dyskusja nad "Faktami zycia kazdego wymienca". Ale glownie to byly rozmowy, wymienianie sie przypinkami, wizytowkami z innymi wymiencami i naprawde duzo smiechu.

Dzien Drugi.
Po A. PENN STATE vs Syracuse. Czyli Football amerykanski i liga college'y oraz Stadion Penn State mieszczacy 106tys ludzi.
Niesamowite wrazenie. Szczegolnie to co sie dzieje do okola gry. Prawdziwy piknik, swieto, nie wiem jak to okreslic. Wszyscy w Koszulkach swojej ukochanej druzyny. 150 roznych rozniastych stanowisk dookola stadionu. Od Quizu "co wiesz o Penn State", po loterie, w ktorej nagroda byla pamiatkowa zlota moneta, przez autografy graczy NFL, konczac na zdjeciach z Cheerlederkami.

Kontynuujac watek Culture Shock no.1 Przed i po grze trwa piknik. A na kazdym pikniku jest duzo jedzenia. Zdaje mi sie, ze musze na nowo zdefiniowac sobie pojecie "Duzo jedzenia".

Po Meczu byl czas wolny, ktory za pomyslem wymiencow z Brazylii i Europy spedzilismy grajac w normalny football.
Potem kolejne spotkanie informacyjne.
I Kregle!

W niedziele bralismy udzial w mszy (wlasciwie to chyba nie byla msza), w kosciele Carla (United Methodists). Co bylo naprawde bardzo ciekawe i sympatyczne. Na wstepie Carl (chairman i pastor) poprosil nas wszystkich zebysmy wszyscy przedstawili sie w swoim jezyku. Mieszanka Angielskiego, Hiszanskiego, Portugalskiego i wielu innych jezykow konczac na Chinskim zabrzmiala swietnie. Potem mielismy powiedziec cos w ojczystym jezyku.

Po tym spotkaniu pojechalismy na Obiad (ZNOW JEDZENIE), przy ktorym spotkalem mojego, a raczej moja counsellor - Rosann.

Friday, September 11, 2009

Podroz.






Na wstepie, chce przeprosic wszystkich czytajacych za brak znakow w jezyku ojczystym. Wina amerykanskiego komputera.

Podroz.
Juz sam fakt ze chce opisac moja podroz moze sugerowac ze byla ona z przygodami, ale od poczatku.
9 wrzesnia. Sroda.
Lot 1. Wylecialem z Warszawy o 6:10. Podroz bez najmniejszych problemow wstrzasow ni nic. Przylot do Amsterdamu planowy o 8:15
Lot 2. Po kontroli przez celnika i pytaniach w stylu 'czy napewno nie jestem terrorysta?" jestem na pokladzie Airbusa A300. Wylot planowy 10:30. Wylot rzeczywisty okolo 12. Musieli wymienic kola w samolocie. Detroit przylot planowy 13:05. Przylot rzeczywisty 14:30

W zwiazku z tym ze bilety mialem kupione na lot z Detroit do State College na 14:30, nie musze chyba dodawac, ze sie na niego spoznilem. Przebookowali mnie, wiec na 21 35. Po okolo 5 godzinach spacerowania, po jakze urokliwym lotnisku w Detroit dowiedzialem sie ze moj wieczorny lot jest Odwolany. Lot, na ktory przebookowali mnie znow 21:35 dnia nastepnego.

"witaj! przygodo zaczyna sie ladnie."

Dostalem nocleg w Hotelu. Dostalem kupony na jedzenie na laczna sume bodaj 40$ (nie pamietam bo przejdalem i przepilem). Tak wiec nastepny dzien rowniez spedzilem na pieknym, ogromnym, kolorowym, tlocznym, nowoczesnym lotnisku w miescie fabryk Forda i GM.
Culture Shock No. 1 Jedzenie. Poszedlem do japonskiej restauracji. Zamowilem "cos", za bardzo nie wiedzac co. Dostalem O-GROM-NY polmisek zupy, w ktorej byly kluski, jakies warzywa i jakis japonski kotlet. Zjadlem moze 1/4 i nie bylem w stanie sie ruszyc.

Lot 3. O 21:35. W koncu wylecialem z Detroit. Okolo 22 30 bylem w State College. Gdzie spotkalem Jen i mojego Chairmana Mr. Carla.

Przed Polnoca bylem w Huntingdon.

facebook

Got questions? hit me up on Facebook!