Monday, December 14, 2009

2nd Rotary Meeting.

Tak... W weekend przed Thanksgiving (tak wiem troche zamieszalem w chronologii bloga, ale coz) mieslismy drugie spotkanie naszego dystryktu.

Bardzo podobne do tego co mielismy na samym poczatku mojej przygody w US and A, w State College. Hmm.. trudno uwierzyc ze ten czas mi tu tak szybko zlecial. W kazdym razie tym razem spotkanie odbylo sie w Lewistown, ktore rowniez jest jakies 40 minut drogi od H-town (Huntingdon) i tym razem bylo to spotkanie tylko dystryktu 7350 (na spotkaniu w State College byli jeszcze ludzie z 7330).

Plan spotkania rowniez byl bardzo podobny do tego co mielismy w S.College, jednak atrakcje byly inne, ale od poczatku.

W piatek okolo 18/19 mielismy byc w Lewistown. Po godzinie, albo dwoch gadania non stop zaczely sie "zajecia" z naszym Chairmanem.
Zasadniczo mielismy znow sie przedstawic bo nowe osoby obsugiwaly to spotkanie, plus mielismy kolejne zajecia w grupach o tym jak sobie radzimy na wymianie A) ze szkola B) z rodzina C) z counselor'em. Nastepnie zeszla kolejna godzina na gadanie, przydzielono nas do domow rodzin Rotarianskich w Lewistown (najczesciej po dwoje, czasem wiecej)
Ja znalazlem sie z kumplem z Belgii - Mathia, w naprawde "wypasionym" domu u starszego malzenstwa, ktore mieszka tam samotnie, bo dzieci sie pozenily lub powychodzily za maz i przyjezdzaja tylko na swieta (co jest bardzo Amerykanskim tokiem wydarzen). Nie chce sie skupiac na opisywaniu domu, ale to co nam sie z Mathia najbardziej podobalo, to piwnica, a raczej bar i miejsce rodzinne w jednym. Bar calkiem spory, ale wygladal swietnie przez neony Pennstate i inne rozne gadzety, natomiast pokoj sam w sobie mial jakby wielka "dziure" w podlodze na jakis metr gleboka i 20m kw. duza, w ktorej byly poduszki, siedziska, stolik (taki niski jak kolwiek sie nazywa), a nadwszystkim gorowala sciana z medalami sportowymi ich rodziny oraz kominek, do ktorego nalezalo wlozyc drewno, nacisnac guzik i o! juz sie palilo.

Family Picture.

Sobota zeszla nam na odwiedzeniu prawdziwej Farmy Amiszow. I to amiszow ortodoksyjnych bo ich woz mial czarne nakrycie. Tak, tez sie zdziwilem ale to jakie nakrycie ma woz rozroznia czy Amisze sa bardzo ortodoksyjni czy nie. A dostepne kolory to Czarny, Zolty, Bialy i zebym nie sklamal ale wydaje mi sie ze Niebieski. Co ciekawe Amisze, jak zapewne wam wiadomo zyja bez jakiejkolwiek elektrycznosci, jednak co ciekawe moga uzywac elektrycznosci i technologii do ich businessu. Jednak rowniez gdy sfotografuje sie ich, uwazaja oni ze zrobilo sie im ogromna krzywde zabierajac im kawalek ich duszy.

Pauline Francja i Ja i po lewej kawaleczek Tajwanu.


Od lewej. Kevin Brazylia, Saskya Ekwador, Alfredo Wenezuela, Patrick CZECHY!, Ja,
Joy Filipiny, Mathia Belgia, Augusto Argentyna

Prawie wszyscy panowie. Od lewej Lasse Dania, Gota Japonia, Augusto Argentyna, Kewin Brazylia, Ja, Simon Niemcy, Alfredo Wenezuela, Patrick Czechy, Dan Brazylia.
Brakuje mojego ulubienca z Kirgistanu i Mathii z Belgii.

Nastepnie mielismy Lunch, a jakze. A po lunchu zabrano nas na rollerskating, brzmi bardzo profesjonalnie, a to tylko wrotki. No coz. Ale dla mnie, ktory mial to ustrojstwo pierwszy raz na nogach pierwsze 20 minut bylo wyzwaniem. Potem chwycilem o co w tym chodzi i byla swietna zabawa.
Simon i ja - mistrzowie gracji.



Potem mielismy troche czasu wolnego, ktore tym razem zamiast grac w football albo co innego przeznaczylismy na spacer po lewistown oraz gre w Tutti Frutti, czyli jak sie okazalo Panstwa, Miasta.

Ja wraz z Joy (Filipiny) i Katrine (Taiwan)

Saskya i ja.



Potem nastapila niespodzianka, czyli 3 godziny nauki SQUARE DANCE, czyli typowego folkowego tanca Amerykanskiego i jest niemozliwym opisac naszej radosci przy tym tancu.
Wymeczeni tancowaniem musielismy przygotowac sie rowniez na niedziele...

...Kiedy to prezentowalismy swoje kraje, probojac przekonac Amerykanow, ktorzy chca jechac na wymiane gdzies i przyszli na przesluchania. (czesto nasza praca ograniczala to sie do przekonywania ich rodzicow) Brzmi moze to nie specjalnie, stac tak jakby na "stoisku" i promowac swoj kraj, ale mielismy swietna zabawe. Szczegolnie gdy europejskie towarzystwo uslyszalo ze ktos chce jechac do Ameryki Poludniowej, zaraz przy owej osobie zjawialo sie piecioro europejczykow, usilujacych przekonac ze Europa jest fajniejsza. Prawdopobnie niczyjego zdania nie zmienilismy ale mielismy boska zabawe, wymyslajac najglupsze i najsmieszniejsze argumenty dlaczego Argentyna nie, tylko co kolwiek byle w Europie.

Jomart z Kirgistanu, w jego narodowym stroju, udajacy Brazileiro.


A to ja ponownie probujacy przekonywac ludzi ze Polska jest
najciekawszym wyborem na wymiane.


Ja i Simon


Ride Back do Huntingdon mialem zapewniony przez Adrianne, ktora byla wlasnie w Lewistown na przesluchania w sprawie wymiany, i jej mame Ilone, ktora jest z pochodzenia Niemka.

No comments:

Post a Comment

facebook

Got questions? hit me up on Facebook!