Sunday, November 22, 2009

Missouri. Columbia.

Troche juz czasu minelo od naszej wycieczki do Missouri, ale teraz dopiero mam czas opisac co sie dzialo, i jak bylo.


Na poczatku bylismy w miescie Columbia. Jest to miasto troche podobne do State College w Pennsylwanii, tzn tez jest to siedziba college'u stanowego i tez wiekszosc mieszkancow to studenci, pracownicy, ludzie zwiazani z College of Missouri.

Nasza wycieczka tam ograniczyla sie do spotkan rodzinno-towarzyskich, bo jak wspomnialem w innym poscie do Columbii pojechalismy by odwiedzic siostre Matta.

W sumie w Columbii bylismy od soboty wieczor do piatku, kiedy to prawie ze o samym swicie pojechalismy do St. Louis, ale o tym w nastepnym poscie.

Teraz troche zdjec.

Pozostalosci po Haloween. Zdjecie roboczo nazwane Shit happens. Co widac i co bylo bardzo mile to pogoda, czyli kolo 75 ichnich stopni. (okolo 25 naszych)


Campus Uniwersytetu of Missouri

Meczet w Columbii.

Ale jak wspomnialem pobyt w Columbii byl glownie czasem towarzystko rodzinnym.

Kubus

Matt i Rebecca (siostra Matta)

Zack (maz Rebecci), Hali, Matt, Jen

Lucia (corka Zacka i Becky). Najspokojniejsze i najpogodniejsze poltoraroczne (bodaj) dziecie jakie w zyciu spotkalem.


Plus pare zdjec artystyczno-dziwacznych
Pedestrian Crossing. Amerykanie lubia pisac skrotami.

Solara. Calkiem niezla.

Takich slupow wysokiego, badz nie wysokiego, napiecia, do ktorych trzeba prawdopodobnie szczegolowej mapy zeby cokolwiek zrozumiec jest w US and A bardzo bardzo duzo.

Pocztowoz

I na deser zdjecie nazwy kosciola. Co chyba stanie sie moim hobby. Bo przedziwnych i roznorodnych kosciolow i wierzen w US and A jest duzo wiecej niz duzo.

No comments:

Post a Comment

facebook

Got questions? hit me up on Facebook!